sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 4

Po pół godzinie byłam już na miejscu, podziękowałam kierowcy i dałam mu pieniądze. To prawda, nie załatwiłam hotelu, ale sztuczny dowód który wszędzie ze sobą nosiłam, właśnie w tej części życia będzie mi się przydawał najbardziej. Weszłam do środka, tłumy nie były zbyt duże jak na zwykły dzień, to pewnie przez godzinę. Ustawiłam się w kolejce i gdy w końcu nadeszła moja pora, powiedziałam imię oraz nazwisko, odebrałam bilet i zapłaciłam. Adrenalina wciąż buzowała po moim ciele. Samolot miał się spóźnić pół godziny, gdy nagle złapał mnie dziwny skurcz w brzuchu. Co jeśli któryś z moich rodziców przyjedzie? Zabierze mnie siłą do domu i nigdy z niego nie wypuści za zabranie pieniędzy? Rozmyślając tak z coraz większym stresem, usłyszałam powiadomienie że mój samolot przyleciał. Poczułam ulgę, wielką ulgę. Po paru minutach byłam już w samolocie. Nieświadomie usnęłam, obudził mnie dźwięk pilota, który poinformował byśmy zapieli pasy. Szybko minęło, wzruszyłam ramionami oraz wyjrzałam przez okno. Woah, ładnie tu, z lotu ptaka wszystko wygląda inaczej.
Gdy wylądowaliśmy spytałam się miłej pani z personelu, czy poleciłaby mi jakiś hotel w centrum. Powiedziała ulicę oraz nazwę, tam pokierowałam taksówkarza. Zapłaciłam i weszłam do środka. Bariera zimna i ciepła złamała się, gdy nagle uderzyła we mnie wysoka temperatura. Lobby było piękne, w kolorach czarnych i białych, a sam kontrast przyprawiał to miejsce o bardziej nowoczesne. Podeszłam do recepcjonisty i zapytałam o wolny pokój. Po paru minutach dostałam kluczyki od pokoju 114, nie musiałam pokazywać dowodu, czy wyglądam już tak staro?
Przekręciłam w drzwiach klucze. Piękno pokoju po zapaleniu światła mnie zabiło. Już wiem, czemu cena była taka wysoka. Znajdowały się tu trzy pokoje, plus kuchnia. Ściany w salonie były białe, na środku stała duża, czarna skórzana kanapa, przed nią czarny stolik z zakrywającym 1/4 biały obrus, a na nim biała lampka. Na ścianie wisiał telewizor, a po obu jego stronach były dwa duże francuskie okna z widokiem na hotelowy basen i kawałek Big Bena. Podłogi miały bardziej szarawy odcień, ale czarny dywan leżący obok kanapy wybielał je bardziej niż były naprawdę. Na ścianie po lewej stronie wisiał spory czarny zegar, a po prawej trzy obrazy. Kuchnia również miała kontrastowe kolory, a na środku stał prostokątny blat, wokół niego poustawiane były czarne krzesła. Łazienka omijając powtarzające się kolory, miała wannę z prysznicem, toaletę, umywalkę i wielkie lustro. Sypialnia posiadała łóżko dwuosobowe przy ścianie, małe biurko obok okna i rozsuwaną szafę. Jako jedyna nie była w kontrastowych kolorach. Miała lekko różowe ściany i białą, delikatną pościel. Biurko było brązowe jak i szafa. Już kocham to miejsce. Ze względu na godzinę przebrałam się w piżamę i położyłam do łóżka. Spojrzałam ostatni raz na telefon. Ponad 50 nieodebranych połączeń od rodziców. Zablokowałam ich i próbowałam zasnąć. Nadal nie wierzę w to, jak szybko wszystko się dzieje.
Obudziłam się koło 11. Przeciągnęłam i zmrużyłam oczy gdy lekkie słońce uderzyło we mnie. Tu nie ma takiego klimatu jaki jest w Miami. Jest o wiele chłodniej, ale pogoda powinna być znośna. Mmm takie dni to ja lubię. Zero szkoły, zero zrzędzących rodziców, zero obowiązków. Mogłabym wyskoczyć później na jakieś zakupy i imprezę. Tak, impreza dobrze mi zrobi. Po 20 minutach zwlekłam się z łóżka. Poszłam skorzystać z toalety i wzięłam prysznic. Po godzinie byłam gotowa na wyjście. Sięgnęłam po torbę i spakowałam trochę pieniędzy do portfela.
Z zakupów wróciłam około 18, miałam trzy godziny by się naszykować. Znalazłam dobry klub w centrum, może być ciekawie. Założyłam nowo kupioną bordową sukienkę, od pasa w górę była obcisła i z ramiączkami, a jej dół pokrywała koronka i tam była luźniejsza. Jako dodatek wzięłam naszyjnik z czarną zawieszką, bransoletki tego samego koloru i czarne szpilki z czerwonymi podeszwami. Myślałam, by zabrać torebkę, ale będzie mi jedynie przeszkadzać. Umalowałam się całkiem delikatnie, kredka i rzęsy, a usta musnęłam błyszczykiem. Włosy jedynie rozczesałam, zawsze były proste. Wyszłam z pokoju, klucze położyłam na przetrzymanie do recepcji. Zamówiłam taksówkę i po 20 minutach byłam na miejscu. Od razu można było usłyszeć głośną muzykę. Podobało mi się to. Zapłaciłam i weszłam do budynku, przedtem ukazując swój sfałszowany dowód. Powietrze napełniło się alkoholem i potem. Ludzie albo tańczyli tu dość długo, albo wódka robiła swoje. Było tu trochę inaczej niż w Miami. Od razu skierowałam się do baru. Taki klimat jest najlepszy...

__________________________________________
Wiem, że przedłużam spotkanie z chłopcami ale TAK TAK, to już w następnym rozdziale :)
Byłoby miło, gdybyście komentowali, bo jest dużo wejść a mało komentarzy, a to naprawdę bardzo motywuje x.
NASTĘPNY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ W PONIEDZIAŁEK.

PRZYPOMINAM O ZAKŁADCE INFORMOWANI

2 komentarze:

  1. cscsv nie mogę się doczekac tego spotkania z chlopakami! :3
    czuje że to będzie coś zajebistego, bożee chce już poniedzialek! i chce pisać tak szybko jak ty, ale ja jestem straszny leń xD
    Pozdrawiam i życzę weny ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie szybko mi się to czyta . Piszesz jak zawodowa pisarka . Oby tak dalej . ! : D

    OdpowiedzUsuń