Czułam muzykę w sobie. Obębniała mnie od środka. Rytm, który wybijało moje serce pasowało mi najbardziej. Nie czułam już tego gorzkiego smaku alkoholu, który aktualnie dopijałam. Poczułam na swoim ramieniu czyjąś rękę.
- Hej piękna, chodź, pójdziemy złapać świeżego powietrza. - Znajomy głos wyszeptał mi na ucho, tak bym usłyszała. Jack.
- Jeśli według Ciebie świeże powietrze to jakiś mocny towar, zgadzam się. - Entuzjastycznie odpowiedziałam.
Wyprowadził mnie na tyły budynku, gdzie czekała na nas reszta 'grupy'. Składała się ona z czterech chłopaków i dwóch dziewczyn. W tym mnie. Zawsze chodziliśmy na imprezy razem, uwielbialiśmy je, były naszym życiem. Daniel wyciągnął zrobione już skręty, to było jego hobby. Robił je sam, nie chciał powiedzieć skąd ma towar. Ważne, że były dobre.
- Dziś wypróbujemy czegoś innego. - Uśmiechnął się, mogłam zauważyć nawet iskierkę w jego oku. Jak zwykle rozdał wszystkim towar. Wszystkim, tylko nie mi.
- Hej, nie zapomniałeś o kimś? - Wskazałam na siebie palcem.
- Sorki Em. - popatrzył w stronę Dean'a. - Razem stwierdziliśmy, że jesteś za młoda. - Dotknęło mnie. Jak cholera. To prawda byłam od nich, trzy, cztery nawet sześć lat młodsza, ale nigdy nie zwracali uwagi na mój wiek. Byliśmy równi sobie, czemu teraz zaczęli się tym przejmować?
- Nagle to do was dotarło? Człowieku, nie żartuj sobie. - Podniosłam ton głosu i zacisnęłam pięści.
- Hej, słońce, uspokój się. - Odezwał się Jack. On był chyba jedyną osobą, która była dla mnie, hm, najmilsza?
- Jak mam się uspokoić?! Przyszłam tu po coś, a wy nagle mnie olewacie "bo jestem za młoda". - Zacytowałam Daniela. - Wiecie co, jeśli tak ma być cały czas to dziękuję. - Wyszłam nie zważając na jęki typu "oj daj spokój", "Ems, nie bądź taka, no". Miałam dosyć, nienawidziłam tego że jestem tak młoda. Chciałam wrócić do domu, choć wolałam nie słuchać wykładów moich rodziców. Znowu.
Jednak tak czy tak, zepsuli mi humor i już nie miałam ochoty się bawić. Zadzwoniłam po taksówkę, która przyjechała niedługo później. Podałam adres i za pół godziny stałam przed drzwiami wejściowymi. Na szczęście miałam klucze, mama pewnie śpi a tata znowu pracuje na noc. Zresztą, co mnie to interesuje? Weszłam po cichu do domu, nie chcąc by mama mnie usłyszała. Chyba się udało, bo nie słyszałam kroków na górze. Zdjęłam buty i płaszcz, a kluczyki położyłam na małym stoliku w salonie. Przeszłam do kuchni i zrobiłam sobie kanapkę. Bolały mnie nogi i głowa, ale tak było co parę dni, więc przyzwyczaiłam się. Weszłam po schodach łapiąc równowagę i niepostrzeżenie dostałam się do swojego pokoju. Było w nim czysto, jak zwykle. Mimo tego, że nie jestem zbyt grzeczna, to mam fioła na punkcie sprzątania. Nie mogę mieć syfu w pokoju. Odpuściłam sobie toaletę, nie miałam już siły. Przebrałam się w piżamę i zauważyłam otwarte okno w moim pokoju. Dziwne, myślałam że je zamykałam. Zamknęłam je i położyłam się do łóżka. Sięgnęłam po wibrujący telefon, zauważyłam 15 wiadomości od Jack'a i 4 od Anne, drugiej dziewczyny z grupy. Odczytałam je, wszystkie miały w treści "gdzie jesteś", "wszystko w porządku?" lub "przepraszam za ich zachowanie". Szczerze, gówno mnie to obchodziło więc poszłam spać.
Obudziłam się koło 12 następnego dnia, moja mama jest już w pracy. Położyłam się na kanapie w salonie i włączyłam telewizję. To co zobaczyłam w wiadomościach wstrząsnęło mną i nie mogłam powstrzymać łez. To nie mogło się stać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz